Znikające jeziora – dlaczego już nigdy nie zobaczymy niektórych cudów natury?

Znikające jeziora - dlaczego już nigdy nie zobaczymy niektórych cudów natury

Szkód, które ludzie przed laty wyrządzali planecie, nie da się już odwrócić ani im zapobiec. Skutki lekkomyślności i niedbałości o środowisko przyrodnicze widzimy dzisiaj aż za dobrze. Jedną z poważniejszych konsekwencji, z jakimi z pewnością przyjdzie nam się zmierzyć już niedługo, jest problem wysychania jezior, a co za tym idzie – dostępu do wody pitnej.

Mimo że woda zajmuje aż 70% naszej planety, to zaledwie 2,5% jej zasobów stanowią wody słodkie, a tylko 0,6% to woda zdatna do picia. Z reguły ludzie są zszokowani i wręcz oburzeni, gdy dowiadują się, że nie jest jej wcale tak dużo, jak im się zawsze wydawało. Nie winię ich – ja przechodziłam dokładnie przez to samo. Ale w momencie, w którym mija pierwszy szok, warto dowiedzieć się o tym nieco więcej niż garść suchych danych; informacji, które – źle wykorzystane – nie przyniosą nam absolutnie żadnej korzyści.

 

Niewłaściwie wykorzystany potencjał Jeziora Aralskiego

Kiedyś przepiękne, ogromne jezioro (przez niektórych nazywane Morzem Aralskim, co faktycznie pozwala lepiej wyobrazić sobie jego powierzchnię) – teraz zwykła pustynia z wyjątkowo nieprzyjemnym klimatem. Zaledwie kilkadziesiąt lat temu obszar zamieszkiwany przez setki tysięcy ludzi, a dzisiaj miejsce, z którego raczej woli się uciekać ile sił w nogach. Dlaczego tak się stało?

Zbiornik o powierzchni niemal 70 tysięcy kilometrów kwadratowych położony był na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu. Źródło utrzymania dla setek tysięcy okolicznych mieszkańców stanowiło prężnie rozwijające się rybołówstwo. W latach 30. ubiegłego wieku władze zdecydowały o wykorzystaniu wód z tego jeziora do nawadniania ogromnych plantacji bawełny znajdujących się niedaleko. Plan idealny? Otóż nie tym razem. Projekt wykonano bez zachowania jakichkolwiek zasad hydrologicznych, przez co woda nie docierała nawet do plantacji – zamiast tego wsiąkała w glebę po drodze. Gwoździem do trumny okazały się być rzeki zasilające Jezioro Aralskie, których woda również została przeznaczona do nawadniania pól bawełny. W efekcie jeden z największych śródlądowych zbiorników wodnych został praktycznie pozbawiony dopływu wody, co zakończyło się jedną wielką katastrofą ekologiczną.

Od lat 60. poziom wody zaczął się regularnie zmniejszać. Początkowo o 20 centymetrów rocznie, potem o 50, a w ostatnich latach nawet o 1 metr w ciągu roku. W końcu doszliśmy do etapu, w którym Jezioro Aralskie zamieniło się w pustynię o powierzchni 60 kilometrów kwadratowych nazywaną Aral-Kum. Po kiedyś majestatycznym, zapierającym dech w piersi jeziorze ostały się cztery niewielkie zbiorniki: jezioro Tuszczybas, Jezioro Północnoaralskie, basen południowo-zachodni oraz okresowo zanikający basen południowo-wschodni. Nie jest to jednak zbyt przyjemne miejsce do wypoczynku, bo ich wody cechują się silnym zasoleniem, są także zanieczyszczone nawozami i środkami ochrony roślin. Natomiast pustynia, którą pozostawiło po sobie wyschnięte jezioro, jest w zasadzie martwa – ze względu na dużą ilość soli i toksycznych substancji pochodzących z plantacji bawełny i ryżu, żyje na niej niewiele organizmów. Także okolice dawnego jeziora mocno wyludniły się w momencie, gdy setki tysięcy ludzi straciło źródło utrzymania.

Pozytywną wiadomością jest natomiast fakt, że władze Kazachstanu starają się przywrócić terenom jeziora dawną świetność. Zbudowano tamę, która oddziela północne wody akwenu od południowych. Dzięki temu podniósł się poziom wód w Jeziorze Północnoaralskim, dawna fauna i flora powróciła do zbiornika, a jego brzeg zbliżył się o ponad 70 kilometrów do dawnego portowego miasta Aralsk. Przywraca to chociaż trochę nadzieję na odbudowę gospodarki tamtego regionu.

 

Historia lubi się powtarzać

Najbardziej zasolone jezioro na świecie, znana destynacja turystyczna, zbiornik tak słony, że nie da się w nim utonąć, bo woda wypycha ciało z powrotem na powierzchnię. Morze Martwe, które jest nazywane morzem właśnie ze względu na poziom jego zasolenia – średnio 345g/l. Kilkadziesiąt lat temu jego powierzchnia wynosiła około 950 kilometrów kwadratowych, dzisiaj jest to zaledwie 605 km2. Lustro jego wody to najniższy punkt Ziemi. Jest to niezwykły kierunek podróży, który w ostatnich latach szczególnie zyskuje na popularności. Nic dziwnego, trzeba jeździć, póki jest gdzie. W końcu to bardzo prawdopodobne, że Morze Martwe powtórzy los Jeziora Aralskiego.

Wszystko wskazuje na to, że niedługo nie będziemy już mogli zachwycać się pięknem i niepowtarzalnością tego regionu. Po pierwsze, jest to jezioro termalne, co oznacza mniej więcej tyle, że traci ono ogromne ilości wody w wyniku parowania w suchym i gorącym powietrzu. W upalny dzień może odparować nawet siedem milionów ton wody! Po drugie, główny dopływ Morza Martwego, czyli rzeka Jordan, mocno straciła na objętości – w tej chwili bardziej przypomina potok niż duży ciek wodny, przede wszystkim z powodu wykorzystywania części jego wód przez Izrael i Jordanię oraz zmiany klimatyczne. Do Morza Martwego nie jest dostarczane tyle wody, ile dawniej, a efekty tego jesteśmy w stanie doskonale zaobserwować gołym okiem. Dowodem może być chociażby fakt, że około 17 tys. lat temu poziom wody Morza Martwego był tak wysoki, że łączyło się ono z leżącym na północ Jeziorem Tyberiadzkim. W tej chwili brzegi obu jezior dzieli mniej więcej 120 kilometrów. Całkiem spory dystans. Można sprawdzić to samemu, używając Map Google.

Pocieszający jest fakt, że ludzie powoli zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Nad Morzem Martwym został nawet zrealizowany projekt mający na celu zwrócenie uwagi władz i ludności na katastrofę ekologiczną na tym obszarze dziejącą się na naszych oczach. Przez pustynne tereny wokół jeziora przeszło kilkaset nagich ludzi pomalowanych białą farbą. Było to nieprzypadkowe skojarzenie mające nawiązywać do biblijnej historii o żonie Lota, która zamieniła się w słup soli. Projekt amerykańskiego fotografa oczywiście wzbudził kontrowersje, ale dzięki temu skierował też uwagę świata na problem Morza Martwego. Dzięki takim akcjom coraz więcej lokalnych mieszkańców angażuje się w działania na rzecz spowolnienia wysychania słynnego akwenu.

Nie są to jednak jedyne miejsca zagrożone powolnym zanikaniem, a w końcu całkowitym zrujnowaniem. Na świecie istnieje mnóstwo terenów, które są istnym rajem na Ziemi, a które najprawdopodobniej czeka zniszczenie: rafy koralowe Belize, Park Narodowy Lodowców w Montanie, Seszele, Malediwy, Wenecja, przeróżne rezerwaty dzikich zwierząt, The Everglades na Florydzie. Długo można wymieniać. Dlatego najważniejsza jest edukacja innych, szerzenie świadomości na ten temat, a także promocja działań mających na celu uratowanie chociaż części tych cudów na Ziemi.

 

Bibliografia:

https://www.national-geographic.pl/artykul/jezioro-aralskie-dlaczego-zniknelo-historia-i-ciekawostki

https://klimat.rp.pl/susza/art38530621-jeziora-na-swiecie-wysychaja-traca-gigantyczne-ilosci-wody

https://www.national-geographic.pl/artykul/setki-nagich-ludzi-nad-morzem-martwym-zdjecia-maja-zwrocic-uwage-na-wazny-problem-211019033616

https://www.rp.pl/nauka/art1561381-morze-martwe-kurczy-sie-szybciej-niz-kiedykolwiek-wczesniej

https://www.rp.pl/nauka/art13259391-przelewanie-z-pelnego-w-prozne

https://businessinsider.com.pl/lifestyle/podroze/miejsca-na-swiecie-ktore-moga-zniknac/sx6pcvj

https://raportsdg.stat.gov.pl/2020/cel6.html

 

Autor artykułu: Natalia Miszewska
Autorka

Natalia Miszewska

Autorka grafiki

Natalia Szczepanik

Scroll to Top